Temacik już może trochę nieaktualny ale dopiero teraz miałam czas żeby wkleić fotki. Party halloweenowe udało się znakomicie. Najwięcej uciechy przyniosły same przygotowania a ściślej mówiąc wymyślanie pomysłów. Śmiechu było co niemiara. Tak więc powstały dynie maści wszelakiej. Od nietoperzy po takie bohomazy jak ten:
Moja czarna rama przybrała bardzo złowieszczy wyraz... maska gdy się ściemniło była od spodu podświetlona...br...
Wokół fruwają stada nietoperzy a jeden rozmiarów dość znacznych...
Do tego baloniki, talerzyki w trupie czaszki, świeczuszki,kościotrupki i gwiazda wieczoru czyli wytwór rodzinnej wyobraźni... Stefan!!!
Kukiełka w rozmiarze dorosłego człowieczka/ co widać na załączonym obrazku/.Przyodziany w dresik, rękawiczki-ogrodowe i czapę w pięknym fioletowym kolorze. Stefan wesoły, uśmiechnięty i zadowolony z życia mimo że wypchany słomą. Zasiadł ostatecznie przed domem, na taczce otoczonej dyniami i wzbudzał ogólne zainteresowanie przejeżdżających kierowców... Stefcio nasz kochany stróż domowego ogniska.
Na party halloween nie mogło zabraknąć prawdziwej małej czarownicy która przygotowała w wielkim garze eliksir o smaku soku wiśniowego i winogron...pycha!
Wszyscy bawili się doskonale. Tradycja może nie z naszych stron ale warto czasami pokusić się i rozwinąć horyzonty troszkę szerzej. Kiedyś o Walentynkach nikt nie słyszał a teraz wkomponowały się do naszego kalendarza i chyba już nigdy z niego nie znikną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz